20.11.13

Winne wtorki: Alto Adige


Temat wczorajszych winnych wtorków zaproponował Mateusz z Pisane Winem. Wybór padł na Alto Adige. Cieszę się, bo lubię wina stamtąd. Odetchnęłam tez z ulga, że mam w zanadrzu parę notek, bo nijak nie miałabym czasu na zakup butelki na dzisiaj.

Spośród północno-włoskich win wybrałam Falkensteina. Mam przyjemność serwować tego rieslinga gościom restauracji Coya.
Kto go zamawia? Głównie Włosi, może żeby zaimponować gościom z innych stron Europy czy globu... A jest czym się pochwalić. Wino z Alto Adige zazwyczaj jest rześkie, mineralne, z dobrą strukturą, idealne do posiłków.
Mój wybranek wyjątkowo pochodzi z małej Valle Venosta, nieco na zachód od głównego winiarskiego zagłębia Alto Adige. Winnice tam są strome i wysoko położone, a różnica temperatur miedzy dniem i nocą sprawia, iz biale odmiany maja sie tu jak ryba w wodzie, a króluje aromatyczny riesling. Winnica Falkenstein od 400 lat w rękach rodziny Pratzner, jest domem pinot blanc, gewurztraminera i pinot noir. Jednak to własnie riesling jest tym najsłynniejszym dzieckiem Franza Pratznera.





Tenuta Franz Pratzner Falkenstein riesling, Val Venosta, Alto Adige, Włochy, 2011

Kolor: przejrzysty, słomkowy.
nos: jabłko, grejpfrut, nuta nafty, parafiny, soli. W ustach cielisty, z początku słodkawy ale momentalnie przechodzi w wytrawny. Mango, igły sosny, żywica pozostają w ustach w długim finiszu. Niezbyt złożony, ale ciało i długość sprawiają, ze śmiało mogę polecić, zwłaszcza do ryb, owoców morza, nieco pikantnego kurczaka, czy jak najbardziej ceviche.



Dołączył do nas wczoraj  Tomasz prowadzący w Krakowie Z winem na Ty, a Gorna Adyge pili tez winniczek i spolka oraz Mariusz


5.11.13

Winne Wtorki: Chenin z Chinon

Dzisiaj w ramach winnych wtorków jest Chinon. To apelacja z której pochodzi ponoć najlepszy w Loarze cabernet franc.. Młody, niezbyt gruby i cielisty, czerwony, chociaż może posłużyć też winiarzom za bazę dla win różowych.  Rzadko spotkamy białe Chinon ( chenin blanc) i właśnie dlatego, trochę z przekory, jest dzisiaj na moim stole. 





Moje La Noblaie Blanc 2012 pochodzi od mało mi znanego producenta. Posiadłość leży w rekach tej samej rodziny od 1952 roku, choć jej początki sięgają XVIII wieku. W biodynamicznie uprawianej winnicy rosną i cabernet franc i chenin. Warto wspomnieć, że Domaine de la Noblaie robią też różowego musującego Touraine.  


Domaine de la Noblaie - La Noblaie Blanc 2012

Kolor słomkowo-cytrynowy, nos świeży aromatyczny, z cytrusami, kwiatami, lanoliną, w tle nuta tropikalnego owocu, migdał. W ustach rześkie ale nie agresywne, okrągłe, owocowe, miód w finiszu, długie i dobrze zrównoważone. 

Nie jestem fanką chenin'a i kiedy piliśmy Vouvray - też z okazji winnych wtorków, nie dałam mu zbyt dużo punktów. Może z racji rocznika (2011 był kiepski), a może po prostu chenin z Chinon jest naprawdę wart by po niego sięgnąć. Jeśli go w ogóle spotkamy. Powodzenia!



Inni wtorkowicze sięgnęli po cabernet franc, z jakim rezultatem? 




15.10.13

Winne wtorki: Uwaga Jelenie!





 Z jeleniami stykamy się w Polsce na co dzień. Oprócz Jeleniej Góry mamy słynne jelenie na rykowisku u babci na ścianie, szare mydło Biały Jeleń, nieprzerwanie na rynku od 1921 r. ( może też znajdziecie u babci), legendę o jeleniu ludzkim głosem nakazującym myśliwym budować katolickie kościoły....mamy też najliczniejszą grupę jeleni występujących pod postacią osób kupujących w dyskoncie Amarone za 50 złotych z myślą, że to okazja.










Klasyk


Jednego czego w Polsce nie mamy to "jelenia światłach reflektorów".
Jeśli spotkaliście kiedyś jelenia na drodze, to wiecie że o kolizję nietrudno, bo jelenie zastygają w miejscu w światłach samochodu, nie robią kompletnie nic. Nie dziwię im się bo też bym nie wiedziała gdybym była kompletnie oślepiona. Jelenie to raczej nocne marki wbrew pozorom (tym z rykowisk) i ich oczy nastawione są do wychwycenia jak największej ilości światła, więc w przypadku spotkania z samochodem ślepną momentalnie. Anglicy ukuli na tym swój idiom "deer in headlights" co oznacza jelenia, czyli osobę, która powodowana strachem, paniką lub zaskoczeniem, zastyga bez ruchu i zapomina języka w gębie.




"Ciemność, widzę ciemność!"


Z pewnością winiarze z Two Hands stali się klasycznym przykładem tego powiedzenia, gdy wzięli łyk swojego shiraza z Barossy..Wybrałam go na Winne Wtorki, bo zaproponowałam czerwoną Australię. Idzie zima, wieczory coraz dłuższe i zimniejsze, należy się pokrzepić trunkiem. Oto i on:


Two Hands. Deer in Headlights. Barossa 2004.

Kolor głęboki, nieprzejrzysty, wiśniowy wpadający w ceglany. Nos spokojny, bez ataku prosto w twarz, stonowany, dojrzały ze ściółką leśną i roślinnością, lekko kompostowe aromaty na pierwszym planie (czyli jesiennie!) Ciemne owoce lasu wyłaniają się zaraz za: jeżyny, borówki ..plus wanilia i trochę ciemnej czekolady. W ustach bardzo łagodny z dojrzałymi, miękkimi taninami, małą kwasowością. Dębowe aromaty świetnie zharmonizowane. Alkohol, który jest tutaj jednak bardzo wysoki (15%) zauważalny jest dopiero po spożyciu, co jest plusem. Można je właściwie pić teraz, bo nie sądzę po strukturze żeby wytrzymało lata. Długi finisz i całość super przyjemna.

Kilka lat temu Two Hands przestali produkować Jelenia..może doszli do wniosku, że nie jest już oślepiająco wybitny. Ja doceniłam wino i winiarnię, może faktycznie nie podnieca ale daje uczucie satysfakcji z wydanych pieniędzy (stówka!)  Uffff... nie wyjeleniłam się..



A jak inni wtorkowicze?

Blurpppowi trafiła się najgorsza butelka pod słońcem.





29.9.13

Spod łóżka: Michele Chiarlo, Barolo DOCG Cerequio 2005



Nie wiem u was leży pod łóżkiem, ale moja lista jest długa: Suszarki na ubrania, dwie pary butów i jedna para kapci, pudło z ... .....( nie chcecie wiedzieć) i wina. Co za grzech!! Nie wolno wina trzymać pod łóżkiem, wszyscy wiemy, a zwłaszcza wina dobrego! Cóż, z braku lodówki, dobrej okazji oraz czasu do konsumpcji, przez ostatnie dwa lata przeleżało tam między innymi Barolo, które dostałam z okazji gwiazdki od Costanzo.



I did enjoy :)




Włoskie wina nie są polskim winomanom obce i nie zdziwiłabym się gdyby ktoś zaczął mi teraz wymieniać wszystkie gminy i „crus” w Barolo, od Monteforte d'Alba do Sarmassa i z powrotem, wnikając w różnice pomiędzy typami gleby i ich wpływ na charakter wina.
Ja zagłębiać się w gleby nie będę, ale gdzie jest Cerequio z etykiety, warto wspomnieć. To dość ważna winnica, kość niezgody, leżąca pomiędzy dwiema gminami – Barolo i La Morra. Konflikt między nimi został uwieczniony przez Angelo Gaję, który nazwał jedno ze swych win „ Conteisa”, co po piemoncku oznacza „spór”. Cerequio jest oceniane jako jedno z najlepszych siedlisk w apelacji.


Ceglany brzeg Barolo



Po odkorkowaniu sukces! Okazało się, że tej butelce pod łóżkiem nie było aż tak źle, skoro jest w dobrej kondycji.
W kolorze dość przejrzyste z rubinowym środkiem i ceglanym brzegiem. Nos zdecydowanie kwiatowy i owocowy, z nutą lukrecji i słodkich przypraw, wyraźny, typowy dla Barolo, aromat smoły.


W ustach bardzo rozległe, z dobrymi i bardzo drobnymi taninami. Kwasowość dobrze harmonizuje ich poziom, sprawia że wino jest bardzo eleganckie i wynosi na powierzchnię języka czerwone owoce. Po chwili, znów owoce, z przyprawami, trochę kory (akacja?) eukaliptus i wanilia, całość bardzo złożona. Czuć że wino dojrzewa i w odpowiednich warunkach mogłoby jeszcze poleżeć. Nie dziwię się, że dostało kilka dobrych nagród i wypunktowało wysoko w kilku winiarskich pismach.
Upijam się oczywiście już po połowie butelki, i padam pod łóżko.